Lektury na lekcji języka polskiego jako ojczystego to wcale nie taka łatwa sprawa- nie dość, że spotykamy uczniów tylko raz w tygodniu na bardzo krótki czas, to jeszcze nie zawsze mamy dostęp do kilku egzemplarzy tego samego dzieła. Nie ma też co ukrywać, że słowo "lektura" nikomu nie kojarzy się dobrze.
Postanowiłam jednak spróbować "wcisnąć" w jednej szkole, gdzie mam uczniów z klas 7-9, lektury. Zaczęłam od lżejszego formatu- dostali do czytania "Baśniobór" i "Władcę Lewawu"- każdy inną powieść, właśnie dlatego, że każdej mam tylko po jednym egzemplarzu... Żeby było śmieszniej, to jeden z uczniów dostał do czytania drugą część serii, bo pierwszą dostał ktoś inny...
Uczniowie czytali powieści w domu przez około 4-6 tygodni. W tym czasie na zajęciach pracowaliśmy nad recenzją- zbierali informacje o autorze, kompletowali wiedzę o gatunkach literackich, a z czasem dopisywali kolejne fragmenty dotyczące języka, postaci czy głównych wątków. Plan recenzji omawialiśmy kilkakrotnie, pracowaliśmy nad dostosowaniem języka do formy- mieliśmy bardzo dużo pracy stylistycznej. Zasady oceniania recenzji znajdziecie <tutaj>. Uczniowie otrzymali też plan recenzji i checklistę, aby mieć pewność, że nie pominą żadnego elementu tej formy wypowiedzi- sprawdź <tutaj>.
Gotowe prace spełniły kryteria, uczniowie otrzymali dobre oceny. Jednak aby trud włożony w przeczytanie powieści nie zakończył się na pisaniu, zorganizowaliśmy koło dyskusyjne, podczas którego dzieciaki prezentowały swoje lektury i porównywały ich treści. Ten moment wymagał konkretnego przedstawienia przebiegu lekcji- uczniowie dowiedzieli się, że całą rozmowę o książkach prowadzą sami. Ja usiadłam z dala- tak, aby słyszeć, ale też aby notować i nie stresować ich. Byłam poza ich wzrokiem i być może niektórym to pomogło, a niektórzy stracili grunt pod nogami. Okazało się jednak, że przez całą lekcję dyskutowali, porównywali, odnosili się do innych tekstów i własnych doświadczeń. Listę zagadnień, które mieli omówić dostali na tej samej lekcji, aby uniknąć sztucznego przygotowywania się. Całą listę wspólnie omówiliśmy, aby nie było wątpliwości, o co dokładnie w każdym punkcie chodzi. Wytłumaczyłam też, że wszystkie wypowiedzi są punktowane od 1-5 i że punktacja odpowiada ocenom E-A. Na koniec każdy z nich- na zasadach Eurowizji, jak sami to nazwali- przyznał punkty innym rozmówcom. Przyznawanie punktów odbyło się po cichu, aby nie wzbudzać niezdrowej rywalizacji czy sporów w grupie.
Siedząc z boku, łatwiej mi było nie wtrącać się, nie podpowiadać, nie nakierowywać, nie ciągnąć za język. Chciałam usłyszeć, jak mówią, jak prowadzą dyskusję, jak rozumują i wyciągają ukryte na wierzch. Mogłam swobodnie notować i przyznawać punkty, a oni nie stresowali się tym, że ktoś coś notuje i te punkty przyznaje. Po skończeniu dyskusji, punkty przepisałam każdemu uczniowi na jego kartkę tak, aby wiedział, które momenty poszły bardzo dobrze, a które były niedopracowane.
<Tutaj> znajdziesz listę zagadnień do dyskusji oraz wzór punktowania.
To, co uważam, że się udało:
=uczniowie przeczytali współczesną powieść dla młodzieży,
=napisali recenzję,
=rozmawiali swobodnie o literaturze,
=zintegrowali się,
=wcisnęli mi swoje propozycje do przeczytania. Czytam :)
To, co dopracuję następnym razem:
- dać książkę przed przystąpieniem do recenzji, ale plan recenzji dać razem z książką, aby mogli skupić się na istotnych spektach,
- skrócić czas pisania recenzji do max. 2 lekcji,
- poprosić o zaznaczanie fragmentów, które moga przydać się do dyskusji.
Trójka uczniów, którzy byli testerami nowego pomysłu, potrzebowała około godziny na omówienie wszystkich punktów. Pod uwagę biorę więc możliwość skrócenia listy lub zaplanowania większej liczby lekcji na ten moment. W ogólnym rozrachunku wszyscy jesteśmy zadowoleni z tych lekcji.
Kolejny ciekawy pomysl. Nie wiem czy uda sie z moimi uczniami, bo nie lubia czytac, ale moze jakos to rozwiazemy. Pozdrowienia z poludnia :)
OdpowiedzUsuń